Autor |
Wiadomość |
Miłek |
Wysłany: Wto 15:16, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
Choć doznając cierpień których nie jest w stanie przeżyć zwykły śmiertelnik,
na twarzach chłopców widniały uśmiechy szaleńców.
Ich ręce, ich głowy, ich ciała zaczęły się zmieniać, nabierać masy, stawały się coraz to obrzydliwsze.
Nekromanci patrzyli z radością na przebieg, zaś sam Awatar przyglądał się bez okazywania jakichkolwiek uczuć. Odwrócił się w lewą stronę gdzie dwóch kapłanów trzymało splątanego wojownika smoka. Nekromancer zniknął i pojawił się tuż przy nim, złapał za brodę i skierował jego twarz na swoją.
- Teraz spójrz na mnie, na ostatnią rzecz jaką widzisz w tym życiu, na pierwszą jaką widzisz w przyszłym. Ja jestem twoim światem, ty jesteś tylko marnym pionkiem. Teraz posłużysz jako moja zabawka, teraz będziesz moją marionetką. Nie ma już twojego ukochanego smoka, jestem tylko ja, twój pan, twój mistrz. Niech ogarnie cię obłęd, strać świadomość istnienia, idź i giń.
Wojownik smoka wstał, w jego oczach widać było obłęd. Zaczął stąpać w stronę chłopców. Serpentes uniósł głowę, zauważył ze transformacja Miłka zakończyła się przed jego. Demon w środku niego przemówił.
- Czuję że pragniesz być silny, że pragniesz zwyciężać. Przyjmij mnie, a okażę Ci wdzięczność. Otrzymasz moc, otrzymasz siłę. Przyjmij mnie, a pokonamy klan węża. Staniemy się panem, zniszczymy nawet Nekromancera...
Nekromancer wyczuł podstęp Ognia. Pojawił się tuż przy chłopcu, po czym przebił go na wylot. Serpentes wrzasnął. Za Awatarem pojawił się Miłek, który chwycił go i rzucił o tron. Złapał Serpentesa, i jednym dotykiem wyleczył jego ciało. Niestety cena była duża, bo po tym upadł na ziemię z wycieńczenia.
Nekromanci nie ruszyli się z miejsca, przyglądali się wszystkiemu.
Awatar wstał i nie ukrywając złości szepnał: "Zabić"
Duchy wojowników rzuciły się na chłopców. Miłek wciąż nie mógł wstać, a Serpentes dopiero się ocknał...
Wtem przed nimi pojawił się mistrz Miłka. Jednym machnięciem miecza zniszczył wszystkie duchy. Na głowie miał kaptur, jednak po uderzeniu spadł.
Jeden z okolicznych Nekromatów zdał sobie sprawę kto to jest.
- Shinja...
Shinja był już siwy, ale wciąż żwawy i pełny energii.
- Dzieciaki zabierajcie się stąd, to jest moja walka - zwrócił się do chłopców.
Serpentes wstał i zabrał na plecy Miłka, po czym odeszli na bok.
Shinja odwrócił się do Nekromancera.
- Jestem tu, aby cię zabić. Wymordowałeś połowę klanu, potem zacząłeś nas zastraszać, a teraz uważasz się za władcę... Staruszek pewnie przewraca się w grobie, o ile go jeszcze nie wyciągnąłeś.
- Zwykły śmiertelnik, a takie wyniosłe słowa do kogoś kto umrzeć nie może... Bardzo ciekawe. Jestem ciekaw czy zdołasz mnie chociaż zadrapać.
- Sęk w tym, że nawet się nie spocę... - Odpowiedział Shinja, po czym zza pazuchy wyjął Sferę Węża.
- Sfera!!! - wrzasnął Nekromancer - ona musi być moja.
Zniknął i pojawił się przy Shinji po czym uderzył w niego. Jednak Shinja wciąż stał spokojnie, a Nekromancer odsunął się na pewną odległość.
- Przybywaj armio zapomnienia, armio z otchłani. Zgnieć moich przeciwników, przynosząc zwycięstwo mistrzowi.
Z wnętrza tronu Nekromancera, z pod ziemi i wszystkich zakamarków, zaczęły się pojawiać nieumarli, jedni uzbrojeni, drudzy nie. Nie zabrakło również duchów wojowników, uzbrojonych w wszelaką broń.
Shinja nie czekał długo, podniósł sferę ponad siebie i otworzył portal z którego wyłoniły się demony, podobne do tych które zaatakowały węża za czasów Lorda Oja'y.
Dwie armie stanęły na przeciwko siebie, dwie potęgi za moment miały zderzyć się ze sobą.
---- Co będzie dalej, cóż, to co Miłek napisze ---
CDN. |
|
|
Miłek |
Wysłany: Nie 21:29, 09 Sie 2009 Temat postu: |
|
- No proszę, Smocza Łza sama wpadła mi w ręce - Serpentes uśmiechnięty spoglądał na Shigeru. - Zaczynajmy!!
Wrzasnął i wyskoczył do góry wyciągając ostrza, po czym runął na sowich przeciwników. Shigeru dobył miecz i ustawił się na pozycje obrony.
Dźwięk uderzającego ostrza...
Miłek stał przed nim. W obu rękach trzymał ostrza Serpentesa, a jego ręce spowiła krew.
- Twój ruch - rzucił uśmiechnięty Miłek.
Shigeru zaszedł Ronina od lewej strony i natychmiast przebił go w miejscu żeber. Serpentes stał jak osłupiały a jego oczy nie kontaktowały.
- I to ma byc przeciwnik?? - spytał Berserkera Shigeru.
Berserker miał zamknięte oczy. Wyglądał jakby się nad czymś skupił.
- To jeszcze nie koniec...
Shigeru odwrócił się. Ronin nadal stał na nogach.
- Cholera, dalej przyciska ostrza, muszę spasować.
Miłek w jednej chwili wycofał się do Shigeru. Ronin dotknął twarzy. Poczuł spływającą krew.
- Jakie to...PRZYJEMNE.
Shigeru i Miłek stali osłupieni. Serpentes z radością przyglądał się krwi. Odwrócił się w stronę Miłka. Miłek poczuł strach, zaczął się cały trząśc. Nie mógł ruszyc się z miejsca. Shigeru zauważył co się szykuje i rzucił się na Serpentesa. Najpierw uderzył z lewej. Serpentes zablokował go mieczami i przerzucił na drugą stronę.
Po drugiej stronie walki stał Koril z Berserkerem. Koril przygotowywał się do akcji. Jednak spostrzegł, że przeciwnik nie okazywał żadnego uczucia. Koril rzucił się do ataku. Berserker spojrzał na niego.
- I co ty chcesz mi zrobić??
- Zaprowadzę Cię siła do naszego pana.
- Hahahahha.
Berserker chwycił go za głowę i podniósł do góry.
- Do widzenia - rzekł po czym posłał go jak daleką piłkę - Niestety nie stanowisz dla mnie wyzwania.
Serpentes chwycił za miecz Shigeru i powoli rozkoszując się doznanym bólem, począł wyciągać go z ciała.
Odrzucił Samuraja na bok i przyjął beztroską postawę.
Nagle ugiął nogi, a jego ręka przyjęła kąt zaświeciła się czarnym znamieniem. ostrza zaczęły się świeci.
- O ku%&@, nie może być - Miłek załamał nogi.
---- RETROSPEKCJA ----
Mały bandytek siedział na polance. Spoglądał na niebo, rozświetlone porannym słońcem. A na jego oczach widać było łzy...
- Nie miałem wyboru - pomyślał - Mistrz byłby zły... Mistrz byłby zły... - ponownie zakrył swą twarz dłońmi.
Jego ubranie spowijała krew. Tuż obok niego leżało co najmniej 14 ciał. Każdy posiadał insygnie Smoka.
Nagle jego oczy zaświeciły się na jasny krwisty kolor. Źrenica przybrała demoniczny kształt.
Zaczął wrzeszczeć z bólu, wokół niego unosiła się aura czystego zła. Tuż za nim stał ów Mistrz.
Jego twarz uśmiechała się szyderczo.
- Takie jest twoje przeznaczenie, młody zabójco, demon który jest w Tobie powoli zacznie przejmować
kontrole. Jednak ty się nie poddasz i zwalczysz go, przejmiesz jego cechy i wykorzystasz dla węża.
Jesteś dla mnie jak syn, jednak nie oczekuj litości, jedyne czego od ciebie wymagam to szacunek i
wypełnianie rozkazów. Masz się do mnie zwracać Kogarashi-sama, zrozumiałe?
Tuż po tym jak skończył mówić, młody zabójca odwrócił się i skinął głową. Nie miał nikogo kogo mógł
nazwać rodziną. Aby przetrwać, musiał zawrzeć pakt.
W tym samym czasie rada węża omawiała swoje sprawy.
- Jak tam sprawa chłopca? - powiedział pierwszy doradca
- Wszystko gotowe do rytuału, Takeru-san - odparła młoda kobieta.
- Doskonale, Serpentes wyjdź z ukrycia.
Młody lecz starszy o jakieś 2 lata od Miłka chłopiec wyszedł z ukrycia. Jego oczy były jakby zaspane.
Nie był najprzyjemniejszym widokiem, ze względu na jego spojrzenie.
- To czas twojej walki chłopcze, zobaczymy który z was będzie lepszym dziedzicem klanu węża.
Zwycięzca zaś otrzyma te dwa miecze, i stanie się prawdziwym demonem klanu.
Dziecko się uśmiechnęło i oblizało wargi. Widać było że na sumieniu ma nie jedno istnienie.
- Czy będę mógł go... ZABIĆ? - spytał z rozkoszą.
- oczywiście, jeśli wygrasz zabijesz go, jeśli przegrasz z pewnością zginiesz. Nie ma tu miejsca na
sentymenty.
- Tak ojcze - mruknął po czym wyszedł.
W południe mroczni kapłani węża spotkali się na placu rytualnym. Wokół stały krzyże, na których wisieli samuraje. Na środku
znajdował się tron nekromatora. Ziemia się zatrzęsła a ze środka wyleciały duchy wojowników i okrążyły plac zajmując pozycje
naznaczone pentagramami. Każdy kapłan stanął obok jednego ducha. Ze środka wyszedł Nekromancer.
- Witam wszystkich zebranych w naszym "świętym rytuale". Jestem rad iż nekromańci zebrali się tutaj.
Mam nadzieje że zapłata już gotowa - tymi słowami Awatar Śmierci, Nekromacer rozpoczął ceremonie.
Na plac wyszli chłopcy. Miłek miał spuszczoną głowę, Serpentes był uradowany.
- Jak się nazywasz ? - spytał Serpentes.
- Ja nie mam imienia - odparł.
- A gdzie twój ojciec? Matka?
- Nie mam matki i ojca.
- Hah, w takim razie pożegnaj się z życiem, jestem rad że nikt nie będzie się przejmował twoją śmiercią.
- Hmm, może.
- Co?
- Jestem pewnien, że nikt w tym klanie nie przejmuje się nikim. - jego oczy były puste.
- Może masz racje. A więc twój demon to wiatr, a mój to ogień tak?
- Yhm.
- Co za ckliwa scenka - Awatar stał tuż między nimi - Jesteście gotowi? Musicie być, bo dziś już jeden zostanie sługą klanu,
a drugi nie wątpliwie mym.
Zniknął i pojawił się na uboczu. Zielona trawa pod ich stopami już dawno zgniła i wymarła.
Chłopcy ustawili się do szyku. Serpentes zaatakował pierwszy, wyskakując i atakując z kopnięcia.
Miłek złapał go za nogę i odrzucił, w tym samym momencie zadając potężny cios w twarz.
Chłopiec odleciał, ale natychmiast wstał. Jego rękę spowiło znamię.
- Nie będę się oszczędzał. - z uśmiechem na twarzy oświadczył.
Wyjął nóż zabójcy i dźgnął się w tym miejscu. Pstryknął palcami a w jego ręce pojawił się ogień.
- Zdychaj! - krzyknął posyłając ów kule tuż na Miłka.
Ten nie wzruszony stał dalej, ogień zgasł nie docierając do ciała. Wookół niego pojawiła się tarcza wiatru.
Poruszył palcami posyłając wietrzne cięcia tuż do ofiary. Serpentes również obronił się przed nimi swoim ogniem.
- Nieźle, ale to nie wszystko... Arghh - złapał się za głowę i upadł na ziemię. To samo działo się z młodszym.
- Teraz to się zacznie ahahaah - Nekromata zadowolony patrzył na chłopców. - Nie mogą opanować demonów,
wydaje mi się że pomiędzy nimi pojawiła się więź, w końcu demony te są braćmi.
Rada przyglądała się przebiegowi. Najwidoczniej bawiło ich to cierpienie...
Z obu dzieciaków wydostawały się masy energii. Ich ciała przechodziły transformacje.
Co się stało dalej? To przyniesie następy odcinek... |
|
|
Miłek |
Wysłany: Wto 17:46, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
Dzień 37
W drodze do Agothery
Shigeru był osobą zamkniętą w sobie. Siedział na pniu i jakby rozmarzony czymś patrzył w niebo. Miłek przyzwyczajony do tego siedział nie daleko niego i oglądał swoje ostrza.
- Wiesz Miłek, powiem Ci coś - zaczął Shigeru.
- Hmm?? - Miłek odwrócił się w jego strone.
- 5 lat pracy w kopalniach lotosu wypaczył całą radośc ze mnie, nie potrafię się już śmiac tak jak dawniej, nie mam poczucia humoru, tak naprawdę nie czuję nic.
Miłek przyzwyczajony do jego filozoficznych zwrotów wyszczerzył się i dodał coś w stylu : Tak, tak.
Nagle poczuł jak obrywa kamieniem w głowę.
- Ałłłł!!! Za co to?? - spytał masując czaszke.
- Czy ty się kiedyś zmienisz?? Tyle lat pracowałeś w kopalni i nadal masz uczucia... Dlaczego??.
- Ponieważ ja wierzyłem w dzień zwycięstwa, pielęgnowałem tą wiarę... Lecz ty straciłeś nadzieję a jedyne co pielęgnowałeś to nie nawiśc do Lotosu.
Shigeru opuścił ręce. Spojrzał w kałużę nie opodal niego.
- Czy ja aż tak się zmieniłem?? Przecież kiedyś byłem inny... byłem poważną osobą ale posiadałem uczucia...
- Zawsze byłeś moim wzorem do naśladowania. Wyciągnąłeś mnie ze złej drogi bandyty. Jesteś wspaniałą osobą. Pamiętaj o tym.
Shigeru patrzył na Miłka z osłupieniem. Nagle poczuł coś na policzku. Jego cząstka spływała coraz niżej. Uderzyła o kałużę.... Miłek odwrócił się ponownie. Wywalił oczy na wierch. Pierwszy bowiem raz widział łzę Shigeru. Stał i patrzył się w wschodzące słońce. Na jego twarzy widniał uśmiech. Miłek uśmiechnął się. Wstali i wyruszyli w dalszą podróż.
Dzień 37
W drodze do Agothery
Serpentes szedł szybkim krokiem wraz z Korilem.
- Przydaj się na coś i teleportuj nas do celu - powiedział.
- Nie słyszałeś Zymetha?? Ta kraina jest pokryty ochronną magią. Musimy iśc na piechotę.
"Kiedy tylko dostane to czego chce, skończe z Zymethem i jego sługusami. Rebelianci na pewno rzucą się do boju a ja będę miał czas wykończyc wszystkich. Muszę tylko znaleźc sposób na zdobycie sfery. Moje geny pochodzą od najznamienitszych korzeni Węża. Sfery powinna osiągnąc pełną moc kiedy dostanę ją w swoje ręce. Głupiec myśli że pracuje tylko dla pieniędzy. Ale zanim to zrobię mam jeszcze jeden cel. Gdzieś tam jest ktoś kto stanowi dla mnie wyzwanie. Kiedy go w końcu spotkam zabiję go".
Dzień 37
Travincal
Travincal leżało niedaleko Tristram. Pink i Zajonc przegrupowali tam siły i wyruszyli na Golgote.
5h później
Armia była przygotowana. Golgota nie spodziewała się ataku. Jednak nasi bohaterzy nie wiedzieli że ktoś ich bacznie obserwuje. Łucznicy wrócili ze zwiadu. Rebelianci posiadali 10 x większą armię. Wszystko było kwestią czasu... Pink wydał rozkaz do ataku. Na froncie wyrzucono 500 samuraji, 200 wojowników smoka oraz 1100 pikinierów. Wspierani na tyłach kanonierami i kusznikami oraz doborową armią muszkietów. Zaatakowali od frontu. Spotkało ich niewielki opór lekkich sił wroga.W tym samym czasie od wschodu zaatakowały oddziały Wilka. Golgota była na straconej pozycji. Nagle dało się wyczuc zakłócenia energii. Zauważyli wyrwę w przestrzeni. Potężna moc zmierzała do nich z ów portalu... Zymeth stanął na środku pola bitwy w ręce trzymając sfere. Wszyscy za nieruchomieli.
- Mortis Noctum !!! - krzyknął Zymeth.
Zymeth wysłał falę energi na pole bitwy. Wszyscy buntownicy padli jak kaczki. Oszczędził tylko przywódców. Pink stał jak wryty. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Przyjaciele... - rzekł
Wszyscy umarli w jednym momencie. Zajonc upadł na kolana i patrzył się w ziemię.
- Wszystko przepadło - szepnął do siebie Pink - NIE!!! Ty potworze!!!
Rzucił się na Zymetha uderzając go cała siła. Jednak to nei ruszyło go na centy metr. Pink złapał go za ramię i przeskoczył nad nim. Zadał mu potężny cios. Potwór jednak stał nie wzruszony wpatrując się w sfere. Pink uderzał, uderzał i uderzał co nie dawało żadnego skutku.
- Dosyc, czas nagli będziecie mymi niewolnikami - powiedział oschle Zymeth.
Stworzył wyrwę w przestrzeni i przenieśli się do wieży maga.
Dzień 38
W drodze do Agothery
Nie zdający sobie sprawy z niczego Shigeru i Miłek ruszyli dalej.
Zbliżali się do celu. Klimat dawał się we znaki, a nagle zaczął sypac śnieg.
- To dziwne śnieg w lecie - Miłek nie zauważył że wkroczyli do mroźnej krainy.
- To tutaj - Agothera - powiedział Shigeru.
Agothery przypominała lodową pustynię. Jednak nie widac było żadnych oaz. Szli kilka godzin. Miłek był już lekko zmęczony, jednak Shigeru szedł dalej.
- Daleko jeszcze?? - marudził Miłek.
- A z kąd mam... Zaraz co to?? To chyba... chata. Tak to musi byc chata pustelnika.
- Też ją widzę. Super trzeba się czegoś napic.
- Taa...
Kiedy dotarli do owego "domu" zapukali do środka. Nikt jednak nie otwierał.
- Cholera, czy tu naprawdę ktoś mieszka?? - Miłek zaglądał przez okna.
- Hmm... Patrz.
Przed nimi pojawił się obraz Świętego Smoka.
- Przejdą jedynie zasłużeni - wrzasnął.
- Jestem Shigeru, Shogun klanu Takedy. Przybyłem tu aby położyc kres nikczemnym działaniom Lotosu. Proszę, muszę spotkac się z pustelnikiem.
- Dobrze możesz wejśc.
- No to włazimy - uśmiechnął się Miłek.
W środku było jasno, a wszystko porywała zieleń. Postac siedziała przy stoliku i paliła fajkę. Uśmiechnęła się na widok gości.
- 300 lat nikt mnie nie odwiedził - powiedział donośnym głosem Berserker.
Shigeru i Miłek uklękli i pochylili się.
- Potężny pustelniku, przybywamy prosic cię o pomoc. Klan Lotosu jest zbyt potężny. Jeśli nas nie wesprzesz, to wszystko pójdzie na marne.
Taa, i będzie lipa - dodał Miłek.
Berserker spojrzał na nich swobodnym wzrokiem. Był wysoki i umięśniony. Bez wątpienia był potomkiem klanu Wilka. Twarz miał pogodną i sprawiał wrażenie bardzo inteligentnego. Na jego plecach zaczepiona była ogromna halabarda.
- Shigeru, masz wspaniałe ostrze. Posiadłeś je po swoim Ojcu czyż nie??
- Tak, z kąd to wiesz??
- Otóż jest to ostrze,Smocza Łza, które twój ojciec otrzymał w prezencie od Świętego Smoka za swe szlachetne czyny. Na świecie istnieją takie 3. Twoje ostrze to klasa broni dwuręcznej, obusieczny wyważony miecz, pokryty smoczą łuską. Ja posiadam Smoczy Zew, halabardę doskonałej jakości. Niestety ostatnie ostrze trafiło w nie właściwe miejsce. Ostatnie z nich to zestaw dwóch mieczy. Posiada je pewien ronin. Ów wojownik pochodzi z najlepszych wojowniczych korzeni. Tylko ty możesz go pokonac. Nikt inny nie ma szans. - powiedział, po czym dodał - Wyrusze z wami, ale najpierw zaprowadzę was do świętego smoka.
Kiedy wyszli zchaty czekała na nich nie miła niespodzianka.
- Puk, Puk, mam nadzieję że nie przeszkadzam. Nareście Cię mam, Smocza Łzo.
Przed nimi stał Serpentes i Koril.
- Zaczynajmy !!! - Serpentes wyskoczył do góry wyciągając miecze...
...Dźwięk uderzającego ostrza... I polała się krew.... |
|
|
Miłek |
Wysłany: Pon 17:50, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
STYGIA Dzień 35
Zymeth stał wpatrując się w sfere. Nie wzruszyła go postac, który przed momentem wyłoniła się z cienia. Jednak wszyscy inni spoglądali na niego z przerażeniem. Znak węża na jego głowie nie był zwykły, był zrobiony z ludzkiej krwi. W rękach trzymał ostrza nasączone niesamowitą energią.
- A cóż to?? Jakiś pies węża?? - spytał pewny siebie Koril.
Nagle ów Serpenes zniknął. W ułamku sekundy pojawił się za Korilem. Chwycił go i przystawił miecz do krtani.
- Ja nie mam żadnego pana - powiedział głębokim głosem.
- A więc dlaczego pracujesz dla naszego pana?? - spytała Yyvane.
- Serpentes nadal trzymając Korila spojrzał na nią. Yyvane ogarnął strach. Nagle świat wokół niej zapadł się. Nie mogła się ruszyc nawet na krok. Stałą jakby sparaliżowana. Czułą rządzę krwi i nienawiśc.
- Serpentes, dośc!!! - krzyknął Zymeth.
Serpentes puścił Korila i w mgnieniu oka przeniósł się za Zymetha.
- Usłucham Cię, ponieważ mamy umowę. - powiedział spokojnie.
- Dobrze, mam dla Ciebie specjalne zadanie, którego musi podjąc się w pojedynkę. Czy znasz może krainę Agothery??
- Niestety tamte krainy są dla mnie nie znane.
- A więc muszę wysłac z tobą kogoś jeszcze. Kroil zdążył już Cię poznac. Wyruszy z tobą.
- Jaaaa......a...a - Koril trząsł się ze strachu - Mam iśc z NIM!!!??
- Coś Ci się nie podoba - rzucił Serpentes z podniesionym ostrzem.
- MILCZEĆ - wrzasnął Zymeth odrzucając mocą oby dwóch o ściany.
Serpentes nie wzruszony wstał natychmiast. Koril z lekka oszołomiony również.
- A teraz wysłuchajcie mnie!!! - powiedział głośno czarny mag - Pójdziecie do krain Agothery i odszukacie pustelnika Berserkera. Drogę do Agothery zna Koril. Dalej musicie zdac się na siebie. Moc pustelnika przycmiewa widocznośc sfery w tamtych miejscach. Ja mam zbyt dużo na głowie aby tam się udac. RUSZAJCIE I NIE WRACAJCIE TU BEZ PUSTELNIKA.
- Jak sobie życzysz - wycisnął przez zęby Ronin.
- Taa...a...aa..k jest panie - jąkał się Koril.
Wychodząc z sali Serpentes popchnął Korila i rzekł złowrogim głosem:
- Jeśli wejdziesz mi w drogie, zginiesz.
"W tym samym czasie w Tristram wojownicy przygotowali się do wyjścia:
Shigeru i Miłek wyruszali w stronę zachodu. Pink i Zajonc zaczęli przygotowania armii. Ich planem było udac się do Travincal, pierwszej co do wielkości kryjówki buntowników. Tam mieli przegrupowac się i wyruszyc zaatakowac Golgote. Chcieli raz na zawsze pożegnac się z tym więzieniem, a przede wszystkim był to najlepszy strategiczny punkt ataku na Mroczną Cytadele. Ów Mroczna Cytadela kryła w sobie stare skarby Węża. Jeszcze przed powstaniem Wężowej Kępy była to najpotężniejsza twierdza. Kryła w sobie bowiem runę, którą mnisi mogliby wykorzystac do wzmocnienia sił. Wtedy armia buntownicza mogłaby stawic czoła nieprzyjacielowi i wyzwolic krainę z wszelkiego zła.
Dzień 36
Wyprawa
Shigeru i Miłek byli już przygotowani do podróży. Pink rozważał plany a Zajonc szkolił swoje wojsko.
- Gotowy ?? - spytał z uśmieszkiem Miłek
- Jasne - odpowiedział szczęśliwy na nową przygodę Shigeru.
Wyruszyli... |
|
|
Miłek |
Wysłany: Sob 15:18, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
Dzień 34
STYGIA
Zymeth przechadzał się po mieście. Dumnym wzrokiem spoglądał na swoje plugawe dzieło. Kilka kroków dalej dołączyła do niego Yyavine.
-Witaj panie. To nie dobrze iż Wojownicy uciekli z Golgoty... Czy nie sprawią nam kłopotów?? - spytała Yyavine.
-Hahahahahha - zaśmiał się Zymeth i dodał lekkim głosem - Jesteś zabawna. To wszystko to częśc mojego planu. Przecież mamy sfere, mogliśmy ich zniszczyc w każdym momencie ale tego nie zrobiłem. Mój plan jest doskonały, nie wiedzą że sami zaprowadzą mnie wprost do Smoka. HAHAHAHAHAHHAAHHAH.
Ruszyli dalej po czym zniknęli w mgle.
Dzień 34
TRISTRAM
Oddział Pinka dotarł na miejsce. Pink ledwo żywy wczołgiwał się po schodach. Zajonc złapał go swobodnym ruchem i wsadził na plecy. Kiedy dotarli do środka wyruszyli natychmiast do stołpu. Otoczyła ich grupa pikinierów. Oddział wilka przybrał pozycję bojową.
-EEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!! - wrzasnął -To nie WROGOWIE!!!!!
Wszyscy spojrzeli na Pinka. Stał na barkach Zajonca i nagle zauważył iż jest to nierówna powierzchnia, po czym natychmiast spadł plackiem na ziemię.
Kiedy wszystko się wyjaśniło dotarli do sali konferencyjnej. Shigeru spojrzał zimnym wzrokiem na Zajonca. Pamiętał lata walki o sfere i wiele szkód jakie wyrządził im w tych czasach wilk.
-A czego wy tu chcecie szkodniki, nie dośc już krzywd wyrządziliście Takedzie??.
-Shigeru spokojnie oni są po naszej stronie - powiedział z lekkim strachem Pink.
Shigeru wyciągnął swój miecz. Wszystkich ogarnął strach oprócz Miłka siedzącego przy stole i pijącego lokalny specjał.
-Mmmm...nie złe, przydałoby się trochę ryżu i wody...
Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę.
-Ej, no co !!??- zdziwił się Miłek.
-Hahahaha - zaśmiał się Shigeru i schował miecz - a ten znowu swoje
Po krótkiej chwili dodał - no dobrze pozwolimy wam do nas dołączyc , ale na razie tylko na okres próbny.
-Nie zawiedziemy Cię Panie!! - krzyknął uradowany Zajonc.
Klan Wilka wzniósł okrzyk zwycięstwa.
Dzień 35
Tristram
Pink wyciągnął starą i zatechłą mapę świata. Wszyscy Zebrali się i zaczęli omawiac strategię.
W tym samym czasie w STYGI
-Wszystko idzie zbyt prosto - szeptał do siebie Zymeth.
Soban wkroczył do wieży.
- AAA Soban miło Cię widziec - uśmiechnął się Zymeth.
- Wszystko idzie zgodnie z planem - spytał się.
- Och tak aż zbyt - mówił coraz bardziej zadowolony z siebie Zymeth. - Wiesz Sobanie, jest jedna osoba która posiada moc wieszczena większą niż ja sam.
Soban wywalił gały: Czy to możliwe??
- Tak, ponieważ ta właśnie osoba jest mistycznie scalona z Świętym Smokiem. Jego imię to Berserker, jest pustelnikiem w krainie Agothery.
Soban zdał sobię sprawę z sytuacji: Więc jego moc jest potężna.
- Nie on osłabł ponieważ dawno nie spotkał się ze smokiem, mineło już całe 1000 lat.
- Tysiąc lat!!! - wrzasnął Soban - czy ma on moc wiecznego życia.
- Tak, dopóki on żyje, żyje i Smok i vice versa. Dzięki niemu znajdziemy Smoka a ja posiądę jego moc MWAHAHAHAHAHAHHA!!!
- Spodziewaj się ataku ruchu oporu mój panie, Issyl właśnie wrócił i ma złe wieści. - odezwał się głos należący do Korila.
Issyl wpadł do sali z wielką raną w brzuchu. Kuśtykał, aż w pewnym momencie padł.
- VERATUM !!!- wrzasnął Zymeth.
Issyl wstał, dotknął okolic brzucha nie znajdując dziury i podziękował swojemu panu niskim ukłonem.
- Usiądź - powiedział Zymeth
- Panie ja...
- Nic już nie mów - przerwał mu mroczny mag po czym położył mu rękę na głowie - już wszystko wiem. I dobrze znam ich plan kierują się na...
W tym samym czasie w Tristram
...zachodnie obrzeża Agothery - skończył Pink.
- Wierzysz w bajki o prastarym pustelniku?? - spytał zdziwiony Miłek - To raczej mało prawdopodobne.
- Cóż to nasza ostatnia deska ratunku jeśli chcemy uwolnic się z okowów Lotosu. Musimy spróbowac - wtrącił Shigeru.
- Gdybyś wtedy nie zobaczył Świętego Smoka, nie zgodził bym się.
5 minut później w Stygi
- Postanawiam wysłac kogoś na kim moge polegac... Serpentes!!!
Z ciemności wyłonił się ronin o masywnej posturze i długich ostrych jak brzytwa ostrzach. Na plecach nosił niesamowity muszkiet, broń masowego rażenia.
- Teraz zaczynie się zabawa... - powiedział ....
Koniec odcinka czwartego zatytułowanego Klan Wilka, Pustelnik i nowe kłopoty |
|
|
Miłek |
Wysłany: Czw 9:05, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
Dzień 33
Droga do Tristram
Po dokładnym zwiadzie udało im się znaleźc idealne miejsce do zaplanowania ataku. Rozbili tam ogromny obóz(na szczęście nie opodal znajdowała się polanka którą oddzielały pagórki od klanu Lotosu). PinkPanter chwycił za mapa terenu oraz za pióro. 2 najlepszych strategów zasiadło obok niego i poczeli rozplanowywac atak. Wtem usłyszeli coś nie oczekiwanego - odgłosy walki zza owych pagórków. Pink rozejrzał się i zobaczył klan Lotosu z ogromną armią powstrzymujący atak klanu Wilka. Szalali, cieli, rozrywali na strzępy przeciwników w imie swoich przodków(to można było wywnioskowac z ich krzyków) Młotnicy burzyli budynki jak oszaleli. Krew się lała. Na przód wyskoczył kulomiot o nie typowej wielkości. Był ogromny i silny, stwierdzono tak chyba dlatego że w pośpiechu złapał jakiegoś maga i cisnoł nim o stołb. Nagle coś szybkiego niczym świst przleciało przez środek. Pink przyglądał się wszystkiemu. Awanturnicy, Miotacze, Młotnicy... Wszystko padało z upływem kilku sekund. Pink postanowił pomóc klanowi Wilka. Jeden moment i...600 wojów sunie na klan Lotosu. Największy kulomiot cisnoł ogromną kulą ognia w sam środek stołbu. BOM... Stołb płonoł jak oszalały. Muszkieteży ustawili się w linni i kolejno usuwali jednostki Lotosu. Issyl biegał, biegał, biegał. Pink ustawił się, wyjął podwójny miecz... obliczył prędkośc Issyla... ustawił go w powietszu i... Delikwent wpadł w sam środek. Wstał już miał uderzyc Pinka... Kiedy to on dmuchnoł mu w oczy jakimś pyłem. Bohater Lotosu padł na ziemie, następnie dobity podwójnym ostrzem. Stołb spalił się do cna.
30 minut później
Droga do Tristram
Zaczeło świtac... Owy kulomiot podszedł do Pinka. Był z 50 cm większy. Podał mu renke i uścisnoł. Pinkowi zawirowało w głowie.
-Przepraszam przyjacielu, dziękuje ci za pomoc-powiedział kulomiot -nazywam się Zajonc z klanu Ognia.
-Ja jestem... ał... PinkPanter z połaczonej armii buntowniczej, dawny członek klanu Takedy, mam nadzieje iż niedługo znów członek.
-A więc PinkPanterze przyjmij me podziękowania. Jesteśmy grupą bunowniczą, jak wy, jednak teraz poszukuje schronienia dla mych braci. Od lat walczymy z barbarzyńskim Lotosem, chcąc sięich pozbyc raz na zawsze. Połaczmy siły a zgnieciemy ich na proch.
-Good idea -powiedział Pink- a więc ruszajcie z nami do tristram, tam znajdziecie schronienie i wyżywienie. Czeka nast pół dnia ciągłego marszu.
-Zgoda -oznajmił Zajonc i ruszyli.
Dzień 33
W drodze pod Góre Przeznaczenia.
Noc była cicha i spokojna. Shigeru i Miłek wyspali się i z rana wstali. Miłek wraz z alchemikami sporządzali trucizne do nasączenia broni. Shigeru cwiczył swym ostrzem.
Kiedy wszyscy wstali, wyruszyli w droge. Powoli zbliżali się do celu. Po drodze spożyli posiłek.
4 godziny później
U podnuża Góry Przeznaczenia
-Zbliżamy się- oznajmił strateg- Daj sygnał.
Alchemik odpalił flare, która szybko znikneła.
Spod góry w pewnym momęcie pojawiła się grupka guardianów,z battle maiden na czele.
-Witajcie dzieci Smoka i Węża- powiedziała - zapraszam was do środka.
Kiedy podniosła ręce dało się usłyszec świst, poczym otworzyła się grota.
Nasi bohaterzy wkroczyli do środka, za battle maiden, zostawiając armie na obronie.
Grota była ogromna. Na samym środku stał złocony Stołb. Rynek, budowle treningowe, znajdowało się tam wszystko. Tawerny gdzie spotykali się przyjaciele, areny turniejowe itp.
-Staramy się odbudowac naszą cywilizacje i życ w pokoju, jednak Lotos nie pozostawia nam wyboru więc szkolimy tu równierz naszych najznamienitszych wojowników.
-Zapraszam was do stołbu. Niestety reszta naszych przywódców znajduje się teraz w terenie, lecz będziecie mieli ich okazje poznac.
Wchodząc do Stołbu Miłek rozdziabił gębe. Piękne złote korytaże, rozmaite sale i mnóstwo ludzi, wojowników, dyplomatów, strategów i tak dalej. Zaproszon ich na znamienity posiłek. Byli bohterami, więc zostali dobrze ugoszczeni. Postanowili odpocząc, oczekując na powrót oddziału zwiadowczego.
Koniec Części Trzeciej |
|
|
Miłek |
Wysłany: Śro 11:24, 18 Cze 2008 Temat postu: |
|
Dzień 32
Scieżka Smoka w drodze pod Góre Przeznaczenia
Shigeru i Miłek powoli zaczeli przyzwyczajac siędo światła. Byli w drodze do bazy rebeliantów. Spożywali właśnie posiłek, mięso - ach ten smak, nareści coś normalnego. 75 % armii udała się inną drogą w strone Tristram, drugiej co do wielkości kryjówki. Mieli nadzieje zaciągnąc tam oddziały i zwabic je w pułapke. Dowodził nimi specyficzny kabuki o zaawansowanej broni. Dzierżył on podwójny magiczny miecz oraz posiadał zaawansowanie zdolności alchemicze. Jako pierwszy odkrył magiczne straly używane przez łuczników w wyjątkowych sytuacjach. Był to PinkPanter. Jego charakter można ocenia różnie, lecz jest dobrym kolegą i nie zostawia nikogo w potrzebie. Potrafi równierz analizowac i pod każdym względem przemyślac aktyke walki. Shigeru nareście odział się w zbroje samuraja, której bardzo mu brakowało. Na widok swoich broni bohaterzy wzrószyli się. Potężny miecz dwu-ręczny Shigeru, z którego czerpał ogromną moc( to właśnie jego użyli wojownicy smoka do zesłania ognistego deszczu), oraz zabójcze nasączone trucizną szpony Miłka.
-Moje malusie- rozczulał się po drodze Miłek.
Shigeru natomiast omawiał ważne sprawy z Strategiem.
-Idąc tą ścieżką mogą nas czekac niebezpieczeństwa, ale nasz oddział sobie porazi. Lotos nie spodziewa się tej drogi. - tłumaczył strateg.
-No cóż panowie, tutaj przystaniemy!!! - krzyknął Shigeru.
Znajdowali się w małej kotlinie otoczonej drzewami. Dalej ciągneły się pasma gór. Po drugiej natomiast stronie znajdowało się kilku-kilometrowe wybrzeże. Włóczędzy wypalili ziemie i przygotowali ją podd obóz. Reszta postawiła namioty, następnie kopiąc rowy wookół w razie deszczu. Nocną warte wzieło dwóch alchemików oraz łucznik. Ogółem ta drużyna liczyła ponad 50 wojów. Przed nastaniem nocy postanowili ubezpieczyc się minami oraz kolczatką.
Dzień 32
Droga do Tristram
Pink przewodził armii już nieraz. Z tak liczną grupą nie było sensu rozkładac obozowiska skoro do Tristram już tylko pół dnia drogi. Dysponował on 600 wojami. Jednak przemieżając kanion trafili na coś budzącego strach. Powieszone ciała łuczników, Samuraji, Wojowników Kabuki, Roninów i innych żołnierzy. Nagle zatrzymali się. Jeden z łuczników wysłał strzałe Zen i ujżał... Posterunek Lotosu wraz ze Stołbem którego pilnował sam Issyl.
- Jakim cudem tak szybko... Jeszcze 2 dni temu przemieżaliśmy te góry bez najmniejszych problemów. - zastanawiał się Pink.
Nie pozostało mu nic innego jak zaplanowac atak...
Koniec części drugiej(Częśc 3 jeszcze dzisiaj, najpóźniej jutro). |
|
|
Miłek |
Wysłany: Wto 8:59, 17 Cze 2008 Temat postu: ..."Na Krawędzi Śmierci".... |
|
Dzień 1 Opowieści///Wprowadzenie
STOLICA LOTOSU: STYGIA
Był ciemny i pochmurny poranek... Miasto Lotosu spowijała mgła i odór śmierci oraz rozkładających się zwłok. Rynek spowijała krew, krew poległych wojowników z ręki Lotosu. Z wnętrza dochodziły odgłosy lamentu, płaczu, tortur. Zymeth spoglądał na to ze stołbu, z najwyższej wieży. Odprawiał tam zakazane rytuały oraz sicił się wygraną. Oto w jego ręce spoczywała sfera węża. Posiadał władze oraz nie ograniczoną moc. Coraz to nowe fortece Lotosu powstawały w krainie Battle Realms. Ich armia liczyła tysiące jednostek. Nic i nikt nie mógł im przeszkodzic...
Dzień 2 Opowieści
WIĘŹIENIE NIEWOLNICZE W GOLGOCIE
W pewnej celi głeboko w więźieniu był ktoś kto mógł to wszystko zmienic, odbudowac klany Smoka oraz węża. Nie posiadał on jednak takiej mocy jaką miał dotychczas. Był to bohater, Shogun klanu TKD - Shigeru. Cóż zostało z wielkiego wojownika??? Z powodu ciągłych prac w kopalniach Lotosu utrzymywał swoją formę, lecz bez jedzenia i picia słabł z dnia na dzień.
30 min później
WIĘŹIENIE NIEWOLNICZE W GOLGOCIE
Dźwięk bębniących w gong bezszelestnych jak codzień oznaczał to samo. Znów musiał zabrac się za robote. Przewoził on ciężkie wozy o nie wiadomej wadze. Jak codzień pomagał mu jego towarzysz wojny - Miłek . Nie wiadome im było co stało się z resztą armii Takedy.
4 tygonie później- Dzień 30.
WIĘŹIENIE NIEWOLNICZE W GOLGOCIE
Był to dzień święta Prastarego Smoka. Miał to byc dzień zbawienia jednak od 5 lat panowania nigdy nie był. Po skończeniu pracy, wieczorem, Shigeru, Miłek i reszta niewoklników udali się do cel. Zjedli jak codzień ochydną papke i poszli spac aby miec siły następnego dnia.
Jakieś 3h później
Shigeru nagle się obudził. Coś było nie tak... Za celą nie widac strażników... Elektryczne bramy zostały wyłaczone. Wszyscy niewolnicy zastanawiali się nad przyczyną... Nagle zobaczył Miłka biegającego jak porypany i owierającego za pomocą dziwnego przyrządu wszystkie cele.
-Shigeru jesteśmy wolni!!!- Krzyknoł Miłek - na górze rozszalała wojna... To połączona armia buntownicza Smoka i Węża!!! Szybko do magazynu broni!!!.
Następnie słychac było łoskot stóp 200 wójów chwytających za włocznie, łuki oraz rozmaity oręż. Wybiegając na zewnątrz nasi bohaterzy ujżeli walczących wojowników. Przewaga należałą do Lotosu dopóki nie przyłaczyli się niewolnicy. Walka trwała dużo czasu. Kanonierzy ciskali z bomb dymnych... Muszkieteży zaoptrzeni w lunety zabijali raz po raz nie przyjaciół. Samuraje i Kabuki oraz Ronini rzucili się na front. Jednak wojownicy Smoka pozostali z tyłu. Coś się działo. Nagle ziemia się zatrzęsła. Wojownicy Smoka odprawiali jakiś dziwny rytuał, podczasz gdy nadciągało wsparcie Lotosu. Na niebie pojawił się Smok, zwiastun zwycięstwa. Rozszerzył paszcze i plunoł ogromnym żarem wprost na nieprzyjaciół. Ognista śmierc pożarła ciała do cna.
CDN...Chyba że się nie podoba
Powiem tyle że potem spotkamy innych klanowiczów. Prosze o komenty |
|
|